Wczoraj, zaraz po umyciu włosów wmasowałam w skórę głowy wodę brzozową. Miałam z tym sporo problemu, bo szklana buteleczka jest bardzo niewygodna. Nalewałam trochę na lewą dłoń i maczałam w niej palce. Myślę, że nałożyłam więcej niż Novxidylu, który do tej pory używałam. Dodam też, że alkoholowy zapach zupełnie mi nie przeszkadza, czuć tylko przy nakładaniu. I póki co nie podrażniło mi skóry głowy.
Po wyschnięciu włosy sterczały mocno, były uniesione u nasady a babyhair odstawały, co widać na zdjęciach. Przy czesaniu wypadło mi tylko 10 włosów - standardowo bywało ich około 40! Dziś rano czesząc się znalazłam tylko 3 włosy! Czytałam na innych blogach, że woda brzozowa ma natychmiastowe działanie, ale nie dowierzałam... Jestem w szoku! Mam nadzieję, że taka tendencja się utrzyma.
PS. Zdjęcie do akcji zapuszczania włosów wysłane :) Startujemy jutro, choć ja tak naprawdę zaczęłam już wczoraj ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz