Kupiłam słoiczek oleju kokosowego . Znalazłam go przez przypadek w markecie w dziale z zdrową żywnością. Nie zastanawiając się zbyt długo włożyłam do koszyka. W domu okazało się, że wcale nie pachnie kokosem ani też nie ma takiego smaku. Dowiedziałam się, że nabyłam wersję rafinowaną, czyli przetwarzaną w wysokich temperaturach. Szybko więc szukałam dalszych informacji, które potwierdziły mi, że śmiało mogę go używać do włosów czy do ciała.
Tak oto wygląda to moje cudo:
Oczywiście pełna zapału postanowiłam od razu wypróbować. Nałożyłam olej w ciągu dnia na 6 godzin na suche włosy i skalp. Dodatkowo posmarowałam twarz i ramiona. Efekty przerosły moje oczekiwania. Włosy były miekkie, niesamowicie gładkie i sypkie. Umyłam dwukrotnie płynem Facelle i nie nakładałam już odżywki. Włosy rozczesałam bez problemu. Jestem bardzo zadowolona z zakupu i mam nadzieję, że zmobilizuje mnie to do częstszych zabiegów włosowych.
Ty szczęściaro :o uwielbiam zapach olejku kokosowego, ale z moich włosków niestety robi puch - wolą one jedno- i wielonienasycone kwasy w olejach. Pzdr :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy po nim to okropne sianko :( Zazdroszczę ze Twoje go lubia, bo zapach kokosa jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńMój olej jest rafinowany, więc wcale nie pachnie ;) Dziś była druga próba, na godzinę przed myciem, włosy niesamowicie gładkie i sypkie są, ciut za lekkie, musiałam końcówki obciążyć odżywką b/s.
OdpowiedzUsuńmoje włosy też kochają kokosowy olej :D Szczególnie dabur amlę :D
OdpowiedzUsuń