A więc w ramach tej akcji wykonywałam następujące zabiegi:
- olejowanie - olej słonecznikowy, Olisana, oliwa z oliwek
- maska miodowo-jajeczna - tu recenzja
- maska drożdżowa - tu recenzja
- woda brzozowa wcierana w skalp
- płukanki z macierzanki
- olejek z drzewa herbacianego dodany do szamponu - o olejku
- peeling cukrowy
- moje włosy polubiły się z olejem słonecznikowym, Olisana i oliwa z oliwek nie wypadła tak dobrze, choć może niepotrzebnie się zniechęciłam po pierwszym razie (?)
- maska miodowo-jajeczna to był mój hit - konsystencja, zapach, smak ;) wszystko mi odpowiadało, moim włosom też posłużyła, stały się sypkie, nawilżone, miękkie i gładkie i do tego lśniące, końce nie strączkowały się.
- maska drożdżowa- mój kit - zapach, nieudana konsystencja (za dużo mleka), szorstkie, brzydko pachnące włosy, zapach jeszcze poczułam przy następnym myciu kiedy zmoczyłam włosy... Nie wrócę już do tej maski, przynajmniej nie w tej postaci
- płukanka z macierzanki poszła w odstawkę na rzecz wcierania wody brzozowej - z tą drugą mam teraz problem, odstawiłam, bo pojawił mi się łupież i swędzi mnie skóra głowy. Jestem załamana i nie wiem co mam z tym zrobić...
- pierwsze próby pozbycia się łupieżu to właśnie zastosowanie dodatku olejku z drzewa herbacianego i peelingu cukrowego - efekt był chwilowy, łuski nadal są na skórze i nie mogę przestać się drapać :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz